Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Niezwykła aranżacja przestrzeni przywodziła na myśl sceny z postapokaliptycznych filmów science-fiction. Z jednej strony architektura była połączeniem wzorów plemiennych z nowoczesnymi rozwiązaniami, z drugiej strony - kamienne i ziemne "rzeźby" przyglądały się przechodniom w każdym zakątku Boomlandu.
Chciałabym opowiedzieć Wam, Czytelnicy, kilka słów o wydarzeniu, w którym miałam okazję uczestniczyć w ubiegłe wakacje. Nie była to zwykła impreza, a raczej coś, co bardziej można by nazwać imprezą-obozem, ze względu na zarazem kemping, jak i masowy wymiar oraz kompletnie alternatywne zasady organizacyjne. Alternatywna była organizacja bezpieczeństwa, organizacja sanitarna (niespodziewanie skuteczna, nigdy nie byłam na tak czystej i higienicznej imprezie masowej), a także organizowanie własnego czasu przez każdego z uczestników. Tak naprawdę wszystkim kierowała tylko jedna, prosta zasada, chociaż prawie już zapomniana zasada: Wolność.
Boom Festival organizowany jest w malowniczej Portugalii od 1997 roku, początkowo był po prostu festiwalem muzyki elektronicznej i transowej (psytrance, czyli psychedelic trance). W 2004 roku organizatorzy włączyli do projektu szeroki wachlarz wykładów i wystaw promujących ekologiczny styl życia, a także zaprojektowali na potrzeby kolejnych edycji biodegradowalne kompostowe toalety, prysznice wodooszczędne, systemy oczyszczania wody, systemy wykorzystujące zasilanie energią wiatrową i słoneczną etc. etc. Toteż Boom nie jest już festiwalem muzycznym, a zalicza się go do "festiwali transformacyjnych". Jak pisze
Elizabeth Perry, "transformational festival" to taki rodzaj wydarzenia, podczas którego główny temat to celebracja życia, a główne wartości to rozwój osobisty, odpowiedzialność społeczna i jednostki, zdrowy styl życia oraz kreatywne formy ekspresji.
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Tancerki, których stroje zmieniały kolor - jeden z wielu występów artystycznych
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Koncert zespołu transowego Medicine Drum na scenie Dance Temple
W tych kilku słowach można opisać Boom, jednak będzie to tylko pół prawdy. Ponieważ obok zestawu niesamowitych, rozwijających i artystycznie zaskakujących aktywności, Boom Festival jest miejscem wypoczynku i wolności. Odbywa się on co dwa lata w położonej nad malowniczym jeziorem Idanha-a-Nova zachodnio-południowej części Portugalii, na zupełnym odludziu (około 40 kilometrów od miejscowości Castelo Branco, gdzie istnieją najbliższe połączenia komunikacyjne z resztą świata). Każda edycja festiwalu trwa tydzień, a datę wyznacza się tak, aby ostatnia jego noc wypadała w pełnię księżyca (zawsze w sierpniu).
Wyobraźcie sobie: 40-stopniowe upały, bajeczne słońce, chłód i ukojenie w cudownym, lśniącym blaskiem lata jeziorze, spanie pod namiotem czy w przyczepie kempingowej, pełen dostęp do zaopatrzenia w żywność, ogromne plaże, małe centrum restauracyjne z kuchnią z całego świata, stragany zaaranżowane w egzotycznym stylu zaopatrzone w najbardziej unikalną biżuterię i stroje, multum happeningów i przedstawień teatralno-kuglarskich, koncerty różnego rodzaju, wykłady, ćwiczenia z nurtu tai chi czy jogi, masaże. Kilkanaście kilometrów kwadratowych nieomal dzikiego stepu - zostaje na tydzień podłączonych do prądu i rozświetlonych nocą przez piękne ręcznie robione latarnie, zjeżdża się tutaj około 30 tysięcy ludzi z całego świata i wszyscy są zupełnie nieograniczenie wolni - w wyborze, w dysponowaniu swoim czasem, we wszystkim. Spędziłam tam moją podróż zaręczynową. To było jak sen, ale wiem, że do niego wrócę w 2016 roku - na kolejną edycję.

Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Wybrzeże jeziora Idanha-a-Nova
Przyjechaliśmy tam samochodem z pewnym niezwykle sympatycznym Portugalczykiem, którego znalazłam jakiś czas wcześniej na portalu
liftshare.com. Również jechał na Boom pierwszy raz - tak jak nasza dwójka. W samochodzie znalazła się też para Brytyjczyków z Manchesteru. Wszyscy byliśmy niezwykle podekscytowani. Wystartowaliśmy z Lizbony wczesnym ranem, aby dotrzeć do "ziemi obiecanej" dopiero na wieczór. Sam przejazd z Lizbony do Castelo Branco trwał około 5 godzin. Jednak w drodze na to pustkowie zastał nas... korek. Staliśmy w tym korku kilka godzin, co chwila przesuwając się o parę metrów, czasem po prostu spacerując wzdłuż samochodów i rozmawiając z nieznajomymi. Upał wieczorem był nieznośny i zabrakło nam zapasu wody mineralnej. Ukojenie dawało zagrzane w bagażniku piwo i reszta portugalskiego
vinho branco (
białe wino). To przedłużające się oczekiwanie było warte trudu - co do sekundy. Tysiące samochodów sznurem wiodło ku bramom Boomlandu, jak nazwano teren imprezy. Ze względu na wielkość tego terenu, każdy otrzymywał mapę terenu - zaprojektowane alejki wraz z plażami otrzymały własne imiona, stając się ulicami w tej postapokaliptycznej "wiosce".
Przekroczenie granic Boomlandu to moment, kiedy pozostawiasz za sobą cały świat. Policja stoi u wejścia do tej krainy, lecz nie ma do niej wstępu. Następnego poranka usiedliśmy na plaży, pośród wyschniętych kępek traw i miękkiego piasku, i po prostu nie mogliśmy uwierzyć w to szczęście. Ta kraina geograficzna to istny raj na ziemi, a zamysł Boom Festiwalu to coś jeszcze piękniejszego.
Dotarło do nas, że jesteśmy zupełnie wolni. Nic nie musimy, niczego nam nikt nie zabroni. To miejsce to małe "państwo w państwie", to oddzielny światek, gdzie nie istnieje przestępczość, złe intencje, pieniądze, praca, korporacje, obowiązki, zakazy, nakazy. To wszystko zostało na granicy Boomlandu. Mogliśmy siedzieć na tej plaży lub pójść gdziekolwiek indziej. Zostawiliśmy wszystkie nasze kosztowności w namiocie, do którego nie ma klucza, nie ma w nim zatrzaskowych zamków ani kłódek. Ubrania, ze względu na upał, też praktycznie stanowią tutaj tylko ozdobę, pozwalają otoczyć swoje ciało estetyką i nic więcej. Zresztą nie ma przymusu ich noszenia - wiele osób zadowalało się samymi strojami kąpielowymi. Pieniądze ani władza tutaj nie sięgają. Jedyne, co się liczy, to woda, a woda - krystaliczna woda z podziemnych źródeł - dostępna jest za darmo przy każdej pompie. Nie ma tutaj supermarketów, tylko jeden Boom Market, do którego sprowadzane są podstawowe produkty prowiantowe i użytkowe. Plastikowa butelka wody mineralnej stała się naszym najcenniejszym naczyniem i dzierżyliśmy ją ze sobą do ostatniego dnia. Kiedy w Lizbonie ją wyrzucaliśmy do kosza, mieliśmy nieomal łzy w oczach. To nie była zwykła butelka, to był najbardziej drogocenny przedmiot, jakiemu można nadać wartość w krainie wolności. W końcu woda to życie.
Jedzenie też nie stanowiło problemu. Ci, którzy roztrwonili majątki albo nie zdołali ich uzbierać w realnym świecie, mogli skorzystać z ogłoszeń typu "Praca za jedzenie". Wszystkie restauracje i sklepy oferowały coś takiego. Wolontariusze za dzień swojej pracy mieli gwarantowane ciepłe posiłki. Dziesiątki ludzi przewijało się w każdej z restauracji codziennie. Potrawy były spontaniczne: w pizzerii, gdzie pizzę wypiekano w kamiennych piecach na świeżym powietrzu, w których płonął żywy ogień, wszyscy "kucharze" otrzymywali ciasto i mieli za zadanie posypywać je dowolnymi składnikami. Takie wypieczone pizze trafiały na blat, a klienci wybierali spośród gotowych taką, która im się spodobała, i płacili za nią bodajże 5 euro. To było coś zupełnie innego niż z komercyjnych sieciówek.
Napisałam, że nie było przestępczości. Trudno uwierzyć w coś takiego na festiwalu, gdzie mamy wiele tysięcy uczestników (jeśli mnie pamięć nie myli, biletów na edycję 2014 sprzedano około 30 tysięcy). A jednak, było to bardzo bezpieczne miejsce. Choć zależy jak definiować "przestępczość", ponieważ było tam wielu sprzedawców używek, często prawdziwych pasjonatów i wytwórców, których działalność jest legalna według portugalskiego prawa (panuje tam tzw. depenalizacja). Odpoczywali oni w cieniu swoich namiotów, nieraz urządzonych w ozdobnym, orientalnym stylu, wyłożonych "perskimi" dywanami, a prowadziły do nich papierowe "tabliczki" z prostymi komunikatami.
Na kradzież się nie natknęłam. Ani na akty przemocy. Było sporo zaginionych rzeczy. Organizatorzy imprezy przewidzieli to doskonale, stąd było kilka miejsc zbiórkowych: osobne biuro do przynoszenia znalezionych telefonów komórkowych, osobna przestrzeń do odkładania znalezionych butów, jeszcze inny wydzielony obszar na ubrania różnej maści i sprzęt kempingowy. Rzeczy, po które przez cały okres imprezy nikt się nie zgłosił, zostały na koniec rozdane. Rozplanowano również specjalną miejscówkę na przynoszenie rzeczy "do oddania" - takich jak karimaty, namioty, kapelusze. Wielu uczestników imprezy zaopatrywało się w nie jednorazowo i nie mieli możliwości zabrania ich z powrotem np. do samolotu, więc po prostu można było je sobie zabrać. Sama w ten sposób przywłaszczyłam sobie przepiękną chustę z wizerunkiem gepardów.
W Boomlandzie nie ma wiele cienia. Jest to, jak wspomniałam, raczej stepowa, półpustynna ziemia, spalona słońcem. Żyje tam nawet mały gatunek skorpionów, które potrafią ukąsić, jeśli się na nie nadepnie gołą stopą. Jednego razu bolał mnie brzuch, więc udałam się do namiotu medycznego. Kiedy czekałam, aż lekarstwo zacznie działać, przyszła dziewczyna, którą ukąsił skorpion. Opowiadała, że po tym jak zdjęła buta skorpion znalazł w nim kryjówkę, a potem nieopacznie go przydeptała. Miała lekkiego bąbla, ale dostała tabletki zmniejszające opuchliznę. Takie ukąszenie podobno trochę boli, ale mija w ciągu doby.
Flora nie jest "bujna" w sensie wielkości roślin i zwierząt. W okolicy jest trochę drzew oliwnych, raczej niskich, dających niewiele cienia. Przy takich okolicznościach przyrodniczych, organizatorzy świetnie rozplanowali różne projekty niestałej architektury i ogrodów, które ten cień zapewniają. W końcu uczestników - czy raczej turystów - jest mnóstwo. Stąd ogromne namioty zraszane rozprowadzaną w powietrzu wodą źródlaną przy wejściu (dzięki czemu był tam mikroklimat i niższa temperatura), budynki wykładowe ulepione z jakiegoś rodzaju gliny czy utwardzonej wysuszonej ziemi, szałasy, kryjówki w wykopanych dziurach.
W sporej odległości od siebie rozłożone są ogromne sceny muzyczne: główna, czyli Dance Temple, Świątynia Tańca, będąca gigantycznym odwzorowaniem statku kosmicznego o tribalowych wzorach, przeznaczona przede wszystkim do muzyki psychedelic trance (bardzo ostrej odmiany muzyki elektronicznej), Sacred Fire - Święty Ogień, czyli scena koło płonącego całą dobę i doglądanego ogniska, gdzie rozbrzmiewały koncerty w nieco innym stylu, np. reggae, Alchemy Circle - mniejsza scena przeznaczona na koncerty elektroniczne. Poza tym było kilka małych miejscówek - Chill-out Gardens, gdzie muzycy "plumkali" na gitarach i innych instrumentach różne spokojne kompozycje, scena dj-ska na Funky Beach, szałasy w Healing Area służące do występów o charakterze rozwoju duchowego czy mających promować ziołolecznictwo, wciąż prężnie działające w Portugalii.
Od wyjścia z namiotu do najdalej wysuniętego punktu imprezy - Healing Area - musieliśmy iść wzdłuż jeziora prawie 1,5 godziny. To naprawdę spory teren, a nasz namiot był położony całkiem blisko centrum wydarzeń. Daleko, daleko przy bramach wjazdowych Boomlandu znajdowała się namiotowa "strefa ciszy" - miejsce, gdzie miała nie sięgać muzyka i mieszkały tam zwłaszcza rodziny z małymi dziećmi. Muzyka grana była całą dobę, przez 7 dni. Zatyczki do uszu zdały egzamin. Chociaż przez sen czułam nieco drżenie ziemi - nie wiem, czy to te dzikie tłumy hen hen daleko, czy po prostu bardzo mocny bas z głośników Dance Temple. A przecież ta scena muzyczna była godzinę drogi od miejsca, gdzie spaliśmy...
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Dance Temple - scena o niesamowitych kształtach architektonicznych
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Wnętrze "pałacu", jakim było Dance Temple
Nocą było widać każdą gwiazdę na niebie. Horyzont zalewał się ciemnością. Jedyne źródło światła to oświetlenie sceniczne i latarnie. Każda latarnia wykonana została z materiałów przeznaczonych do recyklingu, takich jak plastikowe butelki, puszki po piwie, korki po winie. Odpowiednio rozcięte, powiązane ze sobą, pokryte kolorem - stawały się prawdziwym dziełem sztuki. Najbardziej mnie urzekły latarnie wzdłuż plaży - butelki zmieniły się w meduzy, których "odnóża" nosił wiatr, raz w jedną, raz w drugą stronę. Inne piękne latarnie, olbrzymich rozmiarów, wykonano z papieru ryżowego i nadano im formę kwiatów i grzybów. Gdy zapadał zmrok, a latarnie te stawały się jedynym źródłem światła, ludzie w małych grupkach siadali pod kapeluszami grzybów i kwiatostanami, wyglądając przy tym jak aktorzy w przedstawieniu o leśnych elfach czy krasnoludkach. Bardzo miło wspominam przesiadywanie w takich miejscach.
Poznaliśmy tam przybyszów z Nowej Zelandii, Australii, Francji, Hiszpanii, Finlandii, Niemiec. Natknęliśmy się także na paru Polaków, chociaż powinno ich być więcej - w 2014 roku polscy uczestnicy mieli do rozdzielenia 2000 darmowych wejściówek. Takie dwie wejściówki udało się nam zdobyć z Maćkiem. Jednak teraz wiem, że cena biletu wcale nie jest wygórowana i jest w 100% warta swojej ceny. To nie jest "jakiś tam" festiwal muzyczny. To jest miejsce, w którym dziełem sztuki jest samo życie. To nie był dla mnie zwykły urlop, ale zupełnie nowe spojrzenie na życie i na to, jak powinno ono wyglądać. Podczas Boom odkrywasz, czym jest wolność i musisz zmierzyć się z faktem, że nie jesteś do niej przyzwyczajony.
Czy wiecie jak trudno było podjąć decyzję, co robić? Kiedy masz nieskończoną ilość możliwości i żadnych ograniczeń, zalewa cię uczucie dezorientacji. No bo jak to? Nikt mi nie każe jutro wstać rano? Albo planować kolejność wydarzeń - kiedy iść do sklepu, kiedy ugotować obiad. Nie spędzę ani minuty w transporcie miejskim? Nikt do mnie nie zadzwoni? Telefon rozładował mi się pierwszego dnia i zamiast pójść do punktu z prądem, gdzie wszyscy ładowali telefon, po prostu zostawiłam go w namiocie. Był wyłączony praktycznie przez cały czas. Był niepotrzebny.
Kiedy rozdzieliliśmy się w terenie, po prostu umawialiśmy się, że spotkamy się za jakiś czas tu czy tam. Jakie to dziwne, nietypowe - żyć bez zegarka w ręku, bez odmierzania czasu i poganiania się nawzajem. Podobnie funkcjonują relacje z nieznajomymi ludźmi - z którymi rozmowa z założenia jest serdeczna i niezobowiązująca, ale dominuje w niej zawsze chęć pomocy i spontaniczna radość z tej wymiany, jaką jest rozmowa. Dzięki kilku minutom, które poświęcasz drugiej osobie, możesz dowiedzieć się czegoś ważnego. W pewnym sensie, interakcja tego typu sprawia, że stajemy się dla siebie nawzajem lustrami. Choć mówimy drugiej stronie o sobie, to dzięki różnicom możemy bardziej zidentyfikować siebie.
Pewnego razu, kiedy umówiłam się z Maćkiem "za jakiś czas" w pewnym miejscu przy plaży, czekałam na niego cierpliwie przez nieokreśloną ilość czasu (pół godziny? półtora?), po prostu siedząc na suchej ziemi, rozgrzanej w porannym słońcu, i obserwowałam jezioro.
Ziemia była wszędzie czysta, była po prostu ziemią, nieskażoną, niezaśmieconą. Przypominała mi sceny z dzieciństwa, kiedy bawiłam się na działce mojej babci i pomagałam jej plewić grządki. Wtedy uczyłam się właśnie traktować ziemię jako coś dobrego i czystego, a największym urokiem babcinej działki było zawsze jedzenie prosto z ogródka. Można by dzisiaj je nazwać "ekologicznym jedzeniem", ale wtedy to było po prostu normalne jedzenie, które wystarczyło opłukać z piachu, a zjeść można było w każdej formie - marchewki nie trzeba było obierać, jabłka-papierówki nie świeciły od wosku i supermarketowych ulepszaczy. Tutaj, siedząc na tej suchej ziemi w Idanha-a-Nova, czułam się jak wtedy.
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 - Jezioro Idanha-a-Nova - niesamowity raj pośród spalonego słońcem pustkowia
Trzeba przyznać, że okoliczności przyrodnicze wokół były zjawiskowe. Jezioro było pełne małych ryb, pływających w stadach, a postapokaliptyczna osada budziła się właśnie do życia. Po jakimś czasie przysiedli się do mnie przechodnie, opowiadali mi o jednej z teatralnych scen, do której było trudno się dostać ze względu na limity wejść (namiot w kształcie gigantycznej ryby - nadal nie wiem, co było wewnątrz... może dowiem się za dwa lata, jeśli nadal go wystawiają). Potem po prostu odeszli dalej, a ja robiłam swoje. Podczas Boom, upływający czas liczysz w zużywającym się olejku przeciwsłonecznym i narastającej złotej opaleniźnie. Czas upływa od wschodu do zachodu słońca, a później do momentu, kiedy już nie jesteś w stanie utrzymać się na nogach i zasypiasz. Pewnej nocy spaliśmy na plaży pod gołym niebem, zamiast w namiocie. Było nieco chłodno, ale widok rozgwieżdżonego nieba był tak hipnotyzujący, że nie chcieliśmy go przegapić. Próbowaliśmy przypomnieć sobie, jak liczy się czas na podstawie układu gwiazd, ale wkrótce przysnęliśmy. Wiatr nas zbudził, więc ruszyliśmy w dalszą wędrówkę (bo czy można to nazwać po prostu "spacerem"?). Mijały nas tłumy radosnych ludzi, przebranych w przedziwne stroje. Każdy zmierzał w innym kierunku, to było najbardziej uczęszczane miejsce świata w tę magiczną noc. Nie chciałam zasypiać, ale zasnęłam - żeby mieć siłę na kolejny dzień.
Nadal mam na nadgarstku opaskę, którą założono mi na wejściu. Nie potrafię jej zdjąć, przypomina mi każdego dnia o tym, co przeżyłam. O tej więzi wszystkich ludzi, którzy w sposób bezinteresowny byli gotowi dzielić się patelnią, posiłkiem, wspólnie rozpalać ogień, aby móc ugotować obiad, wspólnie nalewać wodę, aby każdy mógł się napić i ochłodzić.
Współczesny świat to zmasowany indywidualizm, w którym społeczność rozpadła się na rzecz społeczeństwa wyobcowanych jednostek. Boomland to kraina, w której tysiące ludzi potrafi stworzyć bezpieczną, opartą na szacunku, wsparciu i zwyczajnej koegzystencji społeczność. To miejsce, w którym możesz ujawnić swoje dobre cechy i wykorzystać je, aby świat był trochę lepszy. Wystarczy podać komuś dłoń, kiedy widzisz, że jej potrzebuje. Nie chodzi o to, że to jakiś survival. Bez przesady. Tam było wszystko, czego potrzebuje ludzki organizm do przeżycia. Chociaż trzeba było rozsądku i ruszenia głową, aby nie nabawić się udaru, jednak jest to coś, co dotyczy nas zawsze.
A jednak, ponieważ Boomland to nie jest świat mechanizacji, komputeryzacji ani życia w betonowych gniazdach wielopiętrowych bloków czy kamienic - ludzie podczas tego festiwalu są sobie znacznie bliżsi. Z rzadka możesz zapamiętać ich imiona, raczej nie zaproszą cię do znajomych na facebooku - ale pozostaną w pamięci, może na jakiejś fotografii. Oni też tam byli tylko na chwilę. I oni też chcieli rozciągnąć tę chwilę w nieskończoność. Jeśli nie byłoby warto, czy setki ludzi przemierzałoby tysiące kilometrów, aby spotkać się w tym jednym miejscu?
ROZWIŃ, ABY ZOBACZYĆ WIĘCEJ ZDJĘĆ
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Sztuka recyklingu - stylowy kaktus z korków po winie
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Papierowe latarnie w kształcie grzybów
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Wzory ułożone z kamieni na plaży - każdy przechodzień zmieniał ich kształty, dodając kamyczek od siebie
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Występy taneczne z hula hop - bardzo popularnym gadżetem
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Armatka wodna do nawilżania ziemi podczas najgorszych godzin upału - szybko znajdowali się amatorzy chłodnej kąpieli
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Latarnia z papieru w kształcie pięknego kwiatostanu
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Stoiska z ubraniami i galanterią, oświetlone papierową latarnią w kształcie grzyba
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Występ tancerki z hula hop - jej koło mieniło się LEDowymi światełkami, pozostawiając smugi psychodelicznych wzorów
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Wielkoformatowy wydruk na wystawie w Muzeum Sztuki Psychodelicznej: fragment obrazu Maury Holden Divisions of Neptune
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Wielkoformatowy wydruk na wystawie w Muzeum Sztuki Psychodelicznej: obraz autorstwa Luis Tamani
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Boomland
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Sacred Fire - nieustannie płonące ognisko, którego wszyscy ochotnicy doglądali, nawiązujące do plemiennych ognisk
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Pizzeria, w której nie wybiera się składników, tylko gotowe gorące pizze.
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Drewniane leżanki - o zmroku pustoszały, gdy woda stawała się chłodna
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Wystawa niezwykłej mechanicznej sztuki, zainspirowanej budową ciała owadów oraz strukturami organizmów roślinnych
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Wystawa niezwykłej mechanicznej sztuki, zainspirowanej budową ciała owadów oraz strukturami organizmów roślinnych
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
"The Shoe Tree" - miejsce zbiórki porzuconych i zagubionych butów
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Łuk o psychodelicznych kształtach, który dawał cień w ciągu dnia i oświetlał drogę nocą, a zarazem wyglądał przepięknie
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Rzeźby z ziemi - po jakimś czasie zaczynały się samoistnie rozpadać
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Płócienna mapa Boomlandu, rozwieszona w pobliżu sceny Sacred Fire
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Sztuka recyklingu - ta papuga powstała z trzonków od starych parasolek,
uszkodzonych wiatraków, ramy od roweru oraz innych elementów, które pod
wpływem wyobraźni autora przestały być niepotrzebnymi śmieciami
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Plaża nad jeziorem Idanha-a-Nova
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Sztuka recyklingu - wielki żuk o tułowiu ze skoszonej trawy oraz szczęki
powstałej ze starego odkurzacza, radioodtwarzacza, wiatraków i lusterek
samochodowych
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Sztuka recyklingu - plastikowa latarnia w kształcie meduzy
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Sztuka recyklingu - czyżby był to ogromny sum schwytany w rybackie sieci?
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Rzeźba ziemna nałożona na wyschnięty pień drzewa - może wyrażała tęsknotę za porą deszczową?
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Punkt ładowania telefonów - tam zawsze były kolejki i można było poznać ciekawe osoby...
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Jeden ze straganów z ubraniami i ozdobami na polu kempingowym
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Stoiska z rękodzielniczą biżuterią
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Wykład na wolnym powietrzu
Festiwal psychodeliczny Boom Festival 2014 -
Drewniane leżanki - o zmroku pustoszały, gdy woda stawała się chłodna