czwartek, 25 grudnia 2014

Filozofia świąt - filozofia tradycji i życia społecznego

Wigilia udała się w wersji bezglutenowej, chociaż było się z czym zmagać. Zrobiliśmy bezglutenowe kluski z makiem, bezglutenowe pierogi z grzybami, bezglutenowy żur, z którego powstała zupa grzybowa, rybę po grecku w bezglutenowej panierce z mąki gryczanej, a poza tym niewymagające użycia mąki potrawy takie jak groch z kapustą czy wegetariański pasztet z zielonej soczewicy. Staram się ograniczać jedzenie ryb, dlatego zjadłam niewiele i raczej z nietradycyjnych powodów. Na dobrą sprawę chrześcijański aspekt wigilii był dla jednej osoby przy stole, ale wszyscy czekaliśmy do wieczora na tą ucztę i uszanowaliśmy religijny wymiar kolacji. Jednak dla mnie istnieją zupełnie inne ważne doświadczenia związane z celebrowaniem wigilii:

1) po pierwsze aspekt integracyjny (spędzanie wspólnie czasu z innymi ludźmi, przebiegające bez zakłóceń w postaci innych obowiązków), ponieważ zwyczaje integracji społecznej zmniejszają się z dnia na dzień i raczej politycznie promowane są wszelkie wydarzenia dzielące społecznie, raczej odwodzi się ludzi od zjednywania i solidarności;

2) po drugie aspekt rodzinny - nacisk na utrzymanie rodzinnych więzi, wykraczanie ponad zatomizowany model rodziny, łączenie pokoleń, pamiętanie o osobach starszych; rodzina powinna być najważniejszą wartością w życiu człowieka, ponieważ to ona jest niezastąpiona i jeśli każdy członek rodziny rozumie i szanuje swoją pozycję, obowiązki i przywileje, to wszystko może funkcjonować jak jeden zdrowy organizm, w którym każda jednostka czuje łączące z grupą więzi i nie ma alienacji, depresji, niechęci itd., a są rozwijane pozytywne wartości;

3) ponadto aspekt celebracji jako takiej i uczestniczenia w uczcie - cały proces przygotowywania potraw, oczekiwania na wieczorną ucztę, minimalizowania posiłków przyjmowanych w ciągu dnia, po to, aby wspólny posiłek stał się czymś niezwykłym, odświętnym, a więc nawet w przypadku osób nietraktujących tego religijnie, takich jak ja, czas w ten sposób spędzony zmienił się w czas sacrum;

4) aspekt wykluczenia spożywania mięsa innych zwierząt oraz wystawienia posiłku z ryby jako najważniejszej potrawy - ryba to najzdrowsze zwierzęce mięso, jakie można spożyć - jeśli już musimy spożywać mięso; wprawdzie tradycja judeochrześcijańska Europy stworzyła obraz ryby jako "niemięsa", "niezwierzęcia", jednak dla mnie to nigdy nie było tak oczywiste i nie będzie; ryba to zwierzę i spożywanie jej musi być celebrowane, ponieważ jedzenie jej tak, jakby była czymś nieistotnym, to podstawowy błąd współczesnej cywilizacji konsumpcjonizmu, plastikowego jedzenia z supermarketów i zaniku współczucia czy rosnącego znieczulenia na cierpienie; dzięki zjedzeniu w ten sposób ryby, będąc na co dzień na diecie wegetariańskiej, mogę zachować kontakt z tym, co odwiodło mnie od jedzenia mięsa; zjedzenie opłatka nie ma dla mnie charakteru symbolicznego, ale zjedzenie ryby tak - to jest zjedzenie ciała żywej istoty i okazja do przemyślenia, dlaczego musimy mieć duży szacunek do zwierząt, które nas karmią;

5) a na koniec jeszcze - choć pewnie można by znaleźć znacznie więcej pozytywnych aspektów zachowania tradycji wigilijnej - aspekt otwartości i dzielenia się oraz chęci pomocy innym; chodzi mi tutaj konkretnie o tradycję pustego miejsca przy stole, która nie musi być przecież dosłowna - chociaż wizualne zachowanie wolnego miejsca przy stole też ma duży sens - ale mentalna, tj. psychologiczne nastawienie się na zaproszenie każdej osoby, która może tego potrzebować, chęć dzielenia się nie tylko posiłkiem jako pomocą materialną, ale dzielenia się swoim czasem i dobrym nastrojem.

Organizowanie samodzielnie wigilii nie jest proste. Konieczne jest spędzenie wielu godzin nad przygotowaniem potraw, a także sprzątaniem i przygotowaniem domu na ugoszczenie przyjezdnych. Ten moment objawia bardzo prostą prawdę: kiedy byliśmy dziećmi, a całe przygotowania spoczywały na głowie naszych matek, ciotek i babć, to one musiały włożyć w to bardzo dużo energii i serca. Wysiłek zostaje doceniony dopiero, kiedy musimy poradzić sobie sami. Możemy to zrozumieć w momencie, kiedy wszyscy siedzą już przy stole i kosztują każdej potrawy. Czy można by poczuć coś równie świetnego, przygotowując ucztę dla samego siebie? To jest prawdziwa nauka życia - wysiłek, który podejmujemy tylko dla nas samych tak naprawdę jest karą, a wysiłek, który skierujemy na korzyść bliskich jest nagrodą. Jesteśmy istotami społecznymi i współdzielenie jest dla nas ważne. To nie dotyczy tylko ludzi. Spędzanie czasu z samym sobą jest okresem rozwoju i przemyśleń, ale tylko w momencie kiedy możemy odnieść swoje zdolności (np. kulinarne, ale też towarzyskie, konwersacji itd.) do doświadczeń innych ludzi, mamy perspektywę ich realnej wartości. Najprostszy przykład to gotowanie posiłku dla kogoś, kto nie jest sam w stanie tego zrobić - np. dziecka. Ale w momencie kiedy robimy potrawy tradycyjne czy wysublimowane dla innych osób, ta zasada również się sprawdza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz